Mam na rachunku parę złotych oszczędności. Mam też potrzeby. Jezeli je spełnię to balans oszczędności zejdzie do zera. Czy wtedy kredyt się opłaca? Filozoficznie i matematycznie?
Zagadnienie wydaje się proste. Branie kredytu nie opłaca się i tyle. Przecież pojawią się koszty prowizji i odsetek, których nie byłoby, gdybym powstrzymał się od zaciągnięcia pożyczki. Tylko po pierwsze – filozoficznie – nie spełniłbym swojej konsumenckiej zachcianki. Miałbym więc na koncie swoje oszczędności, ale plazmę widywałbym wciąż tylko na wystawie sklepowej. A po drugie – matematycznie – wzięcie kredytu w zastępstwie korzystania z gotówki i tak może być korzystne, o ile gotówka przyniesie większy zwrot niż wyniesie koszt kredytu. Dla przykładu posiadne 10 000 PLN zainwestuję na giełdzie w dobry fundusz (giełda od lutowego dołka urosła już w tym roku 40%). W tym samym czasie wezmę kredyt na plazmę o wartości 4000 PLN. Okazuje się, że sam zysk z inwestycji spłaciłby mój kredyt. Bo w międzyczasie na inwestycji 10 000 PLN zyskam 40%, a więc 4000 PLN. I okaże się w tym wariancie, że będę miał i plazmę i oszczędności. Ot, taka finansowa sztuczka. Prawdziwa oczywiście tylko w tym wariancie, kiedy na funduszu zyskam, a nie stracę…
Podsumowując ten krótki przykład odpowiedź na pytanie: „czy kredyt się opłaca ” nie jest jednoznaczna. Na pewno jednak można stwierdzić, że nie jest tak, że kredyt zawsze się nie opłaca. Idąc dalej z przykładami można wspomnieć o finansowaniu dużych przedsięwzięć biznesowych. Bardzo często kupowanie, przejomowanie innych przedsiębiorstw dokonuje się na kredyt. Finansowanie transakcji z gotówki oprócz tego, że często jest po prostu nie możliwe, jest równiez nieopłacalne.
W drugim kroku powstaje jednak zawsze pytanie o kredytodawcę, ofertę kredytową. Wiadomo, że są lepsze i gorsze. Sztuka w tym, żeby nie dać nabić się w butelkę i wybrać dobrą ofertę. Zagrożenia w tym kontekście widzę dwa. Po pierwsze ślepe wierzenie bankowym reklamom. Zapominamy często, że przekaz marketingowy jest zwykle wypaczony, nakierowany jedynie na pokazywanie zalet danego produktu, a nie wad. Po drugie niebezpieczeństwo twki w lenistwie. Polakom po prostu nie chce się korzystać z usług innych banków niż te, z którym mają do czynienia od lat. Wielu bierze kolejne kredyty, karty kredytowe, generalnie produkty bankowe w tym sam banku, w którym ma rachunek. Tak jest prościej, a i „Pani Krysia” coś po znajomości załatwi. NIE PRAWDA TO! Nie dopuszczalne jest bazowanie tylko i wyłącznie na ofercie macierzystego banku. Ta jest z reguły nieopłacalna i basta. Uczulam.
Miłego. James.